Od tamtego czasu z tego co zauważyłam, w sumie nie tylko ja ale i Michał, że Lisinac i Matt nie mogli się dogadać. A to wszystko dlatego, że Serb dowiedział się o niestety mrocznej prawdzie o moim związku z Amerykaninem. I to właśnie Srećko był jedyną osobą, której zaczęłam się zwierzać ze wszystkiego. mimo że Matt kontynuował mocne ograniczanie kontaktu z moimi znajomymi i nawet czasami z własnym bratem, zawsze znajdowałam sposób na to, żeby się choćby na chwilę wyrwać.
- Jak się dzisiaj czujesz? - Spytał, gdy spotkaliśmy się w Parku Narutowicza.
- Przynajmniej dzisiaj mnie jeszcze nie uderzył. Skończyło się jedynie na poniżaniu, ale do tego chyba już zdążyłam przywyknąć. - Uśmiechnęłam się smutno.
- Jak ci się udaje ukrywać te wszystkie rany na twarzy, rekach i całym ciele? - Przecież jeszcze parę dni temu to wyglądało koszmarnie.
- Obejrzałam parę filmików w internecie i po prostu kupiłam kosmetyki odpowiednie do tego. Chociaż w ten sposób jak wyjdę z domu to mogę zapomnieć o tym całym piekle.
- No często z niego nie wychodzisz, powiem ci. Ania przecież to jest karalne. Jak twoi rodzice zareagowali, jak zobaczyli cię z kolejnym limem pod okiem? Co im tym razem powiedziałaś? A co mówisz Michałowi? Gdy kolejny raz niby się źle czujesz, a prawda jest taka, że ten frajer cię katuje! Kiedy powiesz im prawdę? Kiedy od niego odejdziesz? Kiedy wylądujesz w szpitalu na Oiomie?
- Nie wiem! - Podniosłam głos ze łzami w oczach. - Po prostu nie wiem. Mam dość już tego całego piekła jakie mi rozpętał. - Jęknęłam i schowałam twarz w dłoniach.
Poczułam jak środkowy bloku mnie przytula i zaczyna uspokajać. nie chciał źle. Też był tym obciążony przeze mnie. I się martwił. Dlatego nie mogłam go obwiniać. I nie chciałam. Po chwili od niego się odsunęłam.
- Chyba czas powiedzieć prawdę swojej rodzinie nie sądzisz? - Spytał delikatnie.
- Jak? - Spojrzałam na niego.
- Anka, jesteśmy w tym razem.
- Bo cię wplątałam.
- Nie. Bo chcę ci pomóc, bo jesteś dla mnie jak siostra. Zupełnie jak dla każdego ze Skry. Juz i tak się rozpisują o tym, że nie dzieje się najlepiej, więc po co to ciągnąć. Nie ma w tym najmniejszego sensu.
- To prawda... Tylko jak mam to powiedzieć? - Spytałam. - Normalnie przy rodzinnym obiadku? "Mamo, tato. Matt mnie katuje, poniża i wykorzystuje seksualnie. Podacie mi sosik do ziemniaczków?"
- No może nie tak... Kiedy się z nimi widzisz?
- Dzisiaj do rodziców na obiad zostaliśmy zaproszeni. Będzie też Michał z Dagmarą i dzieciakami. - Powiedziałam.
- A Matt coś podejrzewa?
- Na szczęście nie. - Odpowiedziałam.
- A co mu mówisz jak wychodzisz?
- Że idę do Dagmary czy coś. Czasami jest średnio, ale dzisiaj miał w to wyrąbane. Tylko mruknął coś pod nosem i tyle z tego było. Na szczęście.
Po godzinie się z nim pożegnałam i poszłam do domu. Matta na szczęście nie było w domu, więc odetchnęłam z ulgą. W spokoju wybrałam z garderoby ciemno niebieską z z rękawami na 3/4, delikatnie rozkloszowaną. Po wybraniu odpowiedniego dla mnie ubrania, poszłam wziąć prysznic. Potem zajęłam się suszeniem włosów, makijażem i fryzurą. W końcu zabrałam się za ubieranie. Z racji tego, że sukienka była zapinana na zamek błyskawiczny to miałam z tym trochę roboty. Niestety nie miałam super elastycznych rąk, żeby sama sobie z tym poradzić. W pewnym momencie poczułam dłonie na swoich. Zamarłam. Moje serce zaczęło bić zdecydowanie szybciej, a żołądek znowu wywróciło mi do góry nogami. Ta osoba pomogła mi z zapięciem sukienki.
- Gdzie się tak wystroiłaś? - Usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos.
- Przecież dzisiaj jesteśmy umówieni na obiad u moich rodziców. - Odpowiedziałam niepewnie.
- Wiem, pamiętam.
Odsunęłam się od niego, a potem obróciłam. Miał na sobie białą koszulę i garnitur. Wyglądał cholernie dobrze w takim zestawie. Wyglądał jak ta wersja Matta Andersona, w której niegdyś się zakochałam. Jednak byłam świadoma tego, że te czasy już nie wrócą. Podeszłam i poprawiłam mu wiązanie krawatu, bo jak zawsze, miał krzywe.
- Ślicznie dziś wyglądasz. - Oznajmił.
Chyba się przesłyszałam. Po tak długim czasie z jego ust padł komplement na mój temat. Uśmiechnełam się delikatnie.
- Dziękuję. - Wyszeptałam. - Gotowy do wyjścia? - Spytałam.
- Tak. Masz wszystko?
- Chyba. - Stwierdziłam podczas ubierania czółenek.
Zeszliśmy do salonu, a potem poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do moich rodziców. Czułam się strasznie niepewnie, bo nigdy nie było wiadomo, kiedy będzie miał napad szału. Po dwudziestu minutach jazdy byliśmy na miejscu. Po zaparkowaniu auta na podwórku wysiałam z samochodu. Anderson zrobił to samo. Podszedł do mnie i ujął moją dłoń, ale ją szybko zabrałam i poszłam do domu.
- Hej! - Zawołałam entuzjastycznie.
- Aneczko! - Przyszła zaraz mama i mnie mocno wyściskała.
Podczas tych uścisków miałam ochotę krzyczeć, bo wszystko mnie bolało, a musiałam mieć dobrą minę do złej gry.
- Ale powiem ci, schudłaś i to mocno. Zmarnowałaś się. - Zwróciła mi uwagę.
- Mamo... - mruknęłam.
- O i Matt!
- Dzień dobry. - Pocałował ją w policzek. - Jak zdrowie?
- Na szczęście dopisuje. - Uśmiechnęła się szeroko.
- Michał z Dagmarą już są? - Spytałam.
- Tak, wszyscy siedzimy w salonie, chodźcie!
Lekko spięta poszłam jako pierwsza. Przywitałam się z tatą, Michałem i Dagmarą. Potem Oliwier do mnie przybiegł i się przytulił.
- A gdzie drugi bohater? - Spytałam.
- W kojcu. - Uśmiechnęła się Dagmara.
- Chodź zaprowadzę cie. - Odezwał się mój brat.
Spojrzałam na niego. Potaknęłam, po czym podeszliśmy do kojca. Wzięłam malucha na ręce i ucałowałam w policzek. Zaczął bawić się moimi włosami.
- Mamy do pogadania. - Powiedział spokojnie.
- O czym? - Spytałam.
- To rozmowa na osobności. Mamo zaraz wrócimy, muszę z młodą pogadać.
- No dobra.
Odstawiłam Antosia do kojca i poszłam z Michałem do ogrodu za domem.
- Michał co się dzieje?
- Może ty mi powiesz? - Spytał spokojnie. - Anka, czy Matt podnosi na ciebie rękę?
Zamarłam gdy usłyszałam to pytanie. Spojrzałam na niego wystraszona. Oczy momentalnie zaszły mi łzami. Mój brat bardzo dobrze znał odpowiedź. Widział mowę mojego ciała.
- Srećko Ci powiedział? - Spytałam chwiejnym tonem.
- Tak. - Wyszeptał i przeczesał swoje włosy. - Co on ci zrobił?
- Nic poważnego....
- Anka błagam cię, nie chroń go!
Nie odpowiedziałam tylko rozpłakałam się jak dziecko i kucnęłam. Ten szybko zareagował i mnie przytulił. Jęknęłam z bólu. Odsunął się ode mnie z bólu wystraszony.
- Od kiedy? - Usłyszałam załamanie w jego głosie.
- To się zaczęło już w Kazaniu. - wyszeptałam. - Wrócił pijany z imprezy. Wtedy zaczął mnie poniżać, mówić, że niedobrze mu się robi, gdy na mnie patrzy. - mówiłam, a łzy spływały po moich policzkach. - Kilka dni potem po raz pierwszy mnie uderzył... potem wszystko było niby dobrze, a kilka dni przed przeprowadzką uderzył mnie, bo coś go wkurzyło i wrócił nabuzowany z treningu...
- Stąd tamto limo... - Stwierdził ,a ja tylko potaknęłam.
- Gdy się wprowadziliśmy do Bełchatowa zaczęło się prawdziwe piekło. - Kontynuowałam.
Już nie miałam żadnych oporów z dopowiedzeniem całej reszty.
- Zaczął mnie regularnie bić, poniżał mnie, przymuszał do seksu, a gdy się broniłam, to znowu mnie bił. Po twarzy, po tułowiu, szarpał, trząsał mną...
Po minie Michała widziałam, że nie wierzył w to, co słyszał. Był w kompletnym szoku. Zauważyłam, że zaszkliły mu się oczy. Odsunął delikatnie materiał z mojej sukienki i ukazał mu się na oczy fragment okropnego siniaka na barku. Gdy podciągnął mój rękawek do góry zobaczył całe przedramię w siniakach.
- Obije ryj temu gnojowi. - Warknął i ruszył w stronę domu.
- Michał nie! - Szybko złapałam go za ramię, co go zatrzymało.
- Nie przeżyje dnia ten skurwiel, choćbym miał resztę życia spędzić w pierdlu!
- Michał, myśl logicznie, masz żonę i dwójkę dzieci! Nie możesz tak się narażać!
- Nikt nie będzie podnosił na Ciebie ręki i Cię krzywdził. Anka... Kurwa jaki ja byłem ślepy. Jak ja mogłem do tego dopuścić.
- To nie twoja wina. - Szepnęłam.
- Moja! Jestem twoim starszym bratem i nie zauważyłem, że coś jest nie tak.
- No już. - Pogłaskałam go po plecach. - Chodźmy do środka.
- I mam siedzieć z nim przy jednym stole?
- Rozprawimy się z nim później.
Wróciliśmy do domu. Mama akurat podała obiad. Przed jedzeniem poszłam szybko do łazienki, żeby ogarnąć twarz, by nie było widać, że płakałam. Po kilku minutach zasiadłam przy stole razem z rodziną. Matt na mnie patrzył badawczo. Usmiechnęłam się delikatnie do niego i zaczęłam jeść. W pewnym momencie on odszedł od stołu. Mama na mnie spojrzała, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Po chwili wrócił z kwiatami i jakąś butelką.
- Proszę bardzo to dla Pani, Pani Grażyno. - Usmiechnął się i wręczył jej kwiaty, a potem podszedł do mojego ojca i wręczył mu jakiś wykwintny alkohol. - Jak wiedzą Państwo kocham Państwa córkę całym swoim sercem. Jest dla mnie najlepszą rzeczą, jaka mogła mi się przytrafić. - Mówił a ja z Michałem zaczęłam pić napój, a okazał się to kiepski pomysł. - Aniu. - Usłyszałam.
Moja mama zakryła usta dłońmi, tata siedział zaszokowany. Matt klęczał na jedno kolano z otwartym pudełkiem w ręce.
- Wyjdziesz za mnie? - Spytał, a ja i Michał wypluliśmy przed siebie wszystko co mieliśmy w buziach..