piątek, 14 października 2016

Rozdział 5

      Od tamtego czasu z tego co zauważyłam, w sumie nie tylko ja ale i Michał, że Lisinac i Matt nie mogli się dogadać. A to wszystko dlatego, że Serb dowiedział się o niestety mrocznej prawdzie o moim związku z Amerykaninem. I to właśnie Srećko był jedyną osobą, której zaczęłam się zwierzać ze wszystkiego. mimo że Matt kontynuował mocne ograniczanie kontaktu z moimi znajomymi i nawet czasami z własnym bratem, zawsze znajdowałam sposób na to, żeby się choćby na chwilę wyrwać.

- Jak się dzisiaj czujesz? - Spytał, gdy spotkaliśmy się w Parku Narutowicza.
- Przynajmniej dzisiaj mnie jeszcze nie uderzył. Skończyło się jedynie na poniżaniu, ale do tego chyba już zdążyłam przywyknąć. - Uśmiechnęłam się smutno.
- Jak ci się udaje ukrywać te wszystkie rany na twarzy, rekach i całym ciele? - Przecież jeszcze parę dni temu to wyglądało koszmarnie.
- Obejrzałam parę filmików w internecie i po prostu kupiłam kosmetyki odpowiednie do tego. Chociaż w ten sposób jak wyjdę z domu to mogę zapomnieć o tym całym piekle.
- No często z niego nie wychodzisz, powiem ci. Ania przecież to jest karalne. Jak twoi rodzice zareagowali, jak zobaczyli cię z kolejnym limem pod okiem? Co im tym razem powiedziałaś?  A co mówisz Michałowi? Gdy kolejny raz niby się źle czujesz, a prawda jest taka, że ten frajer cię katuje! Kiedy powiesz im prawdę? Kiedy od niego odejdziesz? Kiedy wylądujesz w szpitalu na Oiomie?
- Nie wiem! - Podniosłam głos ze łzami w oczach. - Po prostu nie wiem. Mam dość już tego całego piekła jakie mi rozpętał. - Jęknęłam i schowałam twarz w dłoniach.

Poczułam jak środkowy bloku mnie przytula i zaczyna uspokajać. nie chciał źle. Też był tym obciążony przeze mnie. I się martwił. Dlatego nie mogłam go obwiniać. I nie chciałam. Po chwili od niego się odsunęłam.

- Chyba czas powiedzieć prawdę swojej rodzinie nie sądzisz? - Spytał delikatnie.
- Jak? - Spojrzałam na niego.
- Anka, jesteśmy w tym razem.
- Bo cię wplątałam.
- Nie. Bo chcę ci pomóc, bo jesteś dla mnie jak siostra. Zupełnie jak dla każdego ze Skry. Juz i tak się rozpisują o tym, że nie dzieje się najlepiej, więc po co to ciągnąć. Nie ma w tym najmniejszego sensu.
- To prawda... Tylko jak mam to powiedzieć? - Spytałam. - Normalnie przy rodzinnym obiadku? "Mamo, tato. Matt mnie katuje, poniża i wykorzystuje seksualnie. Podacie mi sosik do ziemniaczków?"
- No może nie tak... Kiedy się z nimi widzisz?
- Dzisiaj do rodziców na obiad zostaliśmy zaproszeni. Będzie też Michał z Dagmarą i dzieciakami. - Powiedziałam.
- A Matt coś podejrzewa?
- Na szczęście nie. - Odpowiedziałam.
- A co mu mówisz jak wychodzisz?
- Że idę do Dagmary czy coś. Czasami jest średnio, ale dzisiaj miał w to wyrąbane. Tylko mruknął coś pod nosem i tyle z tego było. Na szczęście. 


         Po godzinie się z nim pożegnałam i poszłam do domu. Matta na szczęście nie było w domu, więc odetchnęłam z ulgą.  W spokoju wybrałam z garderoby ciemno niebieską z z rękawami na 3/4, delikatnie rozkloszowaną. Po wybraniu odpowiedniego dla mnie ubrania, poszłam wziąć prysznic. Potem zajęłam się suszeniem włosów, makijażem i fryzurą. W końcu zabrałam się za ubieranie. Z racji tego, że sukienka była zapinana na zamek błyskawiczny to miałam z tym trochę roboty. Niestety nie miałam super elastycznych rąk, żeby sama sobie z tym poradzić. W pewnym momencie poczułam dłonie na swoich. Zamarłam. Moje serce zaczęło bić zdecydowanie szybciej, a żołądek znowu wywróciło mi do góry nogami. Ta osoba pomogła mi z zapięciem sukienki. 

- Gdzie się tak wystroiłaś? - Usłyszałam bardzo dobrze znany mi głos. 
- Przecież dzisiaj jesteśmy umówieni na obiad u moich rodziców. - Odpowiedziałam niepewnie. 
- Wiem, pamiętam. 


Odsunęłam się od niego, a potem obróciłam. Miał na sobie białą koszulę i garnitur. Wyglądał cholernie dobrze w takim zestawie. Wyglądał jak ta wersja Matta Andersona, w której niegdyś się zakochałam. Jednak byłam świadoma tego, że te czasy już nie wrócą. Podeszłam i poprawiłam mu wiązanie krawatu, bo jak zawsze, miał krzywe. 

- Ślicznie dziś wyglądasz. - Oznajmił. 

Chyba się przesłyszałam. Po tak długim czasie z jego ust padł komplement na mój temat. Uśmiechnełam się delikatnie. 

- Dziękuję. - Wyszeptałam. - Gotowy do wyjścia? - Spytałam. 
- Tak. Masz wszystko? 
- Chyba. - Stwierdziłam podczas ubierania czółenek. 

Zeszliśmy do salonu, a potem poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do moich rodziców. Czułam się strasznie niepewnie, bo nigdy nie było wiadomo, kiedy będzie miał napad szału. Po dwudziestu minutach jazdy byliśmy na miejscu. Po zaparkowaniu auta na podwórku wysiałam z samochodu. Anderson zrobił to samo. Podszedł do mnie i ujął moją dłoń, ale ją szybko zabrałam i poszłam do domu. 

- Hej! - Zawołałam entuzjastycznie. 
- Aneczko! - Przyszła zaraz mama i mnie mocno wyściskała. 

Podczas tych uścisków miałam ochotę krzyczeć, bo wszystko mnie bolało, a musiałam mieć dobrą minę do złej gry. 

- Ale powiem ci, schudłaś i to mocno. Zmarnowałaś się. - Zwróciła mi uwagę.
- Mamo... - mruknęłam. 
- O i Matt! 
- Dzień dobry. - Pocałował ją w policzek. - Jak zdrowie? 
- Na szczęście dopisuje. - Uśmiechnęła się szeroko. 
- Michał z Dagmarą już są? - Spytałam.
- Tak, wszyscy siedzimy w salonie, chodźcie!

Lekko spięta poszłam jako pierwsza. Przywitałam się z tatą, Michałem i Dagmarą. Potem Oliwier do mnie przybiegł i się przytulił. 

- A gdzie drugi bohater? - Spytałam.
- W kojcu. - Uśmiechnęła się Dagmara.
- Chodź zaprowadzę cie. - Odezwał się mój brat.

Spojrzałam na niego. Potaknęłam, po czym podeszliśmy do kojca. Wzięłam malucha na ręce i ucałowałam w policzek. Zaczął bawić się moimi włosami.

- Mamy do pogadania. - Powiedział spokojnie.
- O czym? - Spytałam.
- To rozmowa na osobności. Mamo zaraz wrócimy, muszę z młodą pogadać.
- No dobra.

Odstawiłam Antosia do kojca i poszłam z Michałem do ogrodu za domem.

- Michał co się dzieje?
- Może ty mi powiesz? - Spytał spokojnie. - Anka, czy Matt podnosi na ciebie rękę?

Zamarłam gdy usłyszałam to pytanie. Spojrzałam na niego wystraszona. Oczy momentalnie zaszły mi łzami. Mój brat bardzo dobrze znał odpowiedź. Widział mowę mojego ciała.

- Srećko Ci powiedział? - Spytałam chwiejnym tonem.
- Tak. - Wyszeptał i przeczesał swoje włosy. - Co on ci zrobił?
- Nic poważnego....
- Anka błagam cię, nie chroń go!

Nie odpowiedziałam tylko rozpłakałam się jak dziecko i kucnęłam. Ten szybko zareagował i mnie przytulił. Jęknęłam z bólu. Odsunął się ode mnie z bólu wystraszony.

- Od kiedy? - Usłyszałam załamanie w jego głosie.
- To się zaczęło już w Kazaniu. - wyszeptałam. - Wrócił pijany z imprezy. Wtedy zaczął mnie poniżać, mówić, że niedobrze mu się robi, gdy na mnie patrzy. - mówiłam, a łzy spływały po moich policzkach. - Kilka dni potem po raz pierwszy mnie uderzył... potem wszystko było niby dobrze, a kilka dni przed przeprowadzką uderzył mnie, bo coś go wkurzyło i wrócił nabuzowany z treningu...
- Stąd tamto limo... - Stwierdził ,a ja tylko potaknęłam.
- Gdy się wprowadziliśmy do Bełchatowa zaczęło się prawdziwe piekło. - Kontynuowałam.

Już nie miałam żadnych oporów z dopowiedzeniem całej reszty.

- Zaczął mnie regularnie bić, poniżał mnie, przymuszał do seksu, a gdy się broniłam, to znowu mnie bił. Po twarzy, po tułowiu, szarpał, trząsał mną...

Po minie Michała widziałam, że nie wierzył w to, co słyszał. Był w kompletnym szoku. Zauważyłam, że zaszkliły mu się oczy. Odsunął delikatnie materiał z mojej sukienki i ukazał mu się na oczy fragment okropnego siniaka na barku. Gdy podciągnął mój rękawek do góry zobaczył całe przedramię w siniakach.

- Obije ryj temu gnojowi. - Warknął i ruszył w stronę domu.
- Michał nie! - Szybko złapałam go za ramię, co go zatrzymało.
- Nie przeżyje dnia ten skurwiel, choćbym miał resztę życia spędzić w pierdlu!
- Michał, myśl logicznie, masz żonę i dwójkę dzieci! Nie możesz tak się narażać!
- Nikt nie będzie podnosił na Ciebie ręki i Cię krzywdził. Anka... Kurwa jaki ja byłem ślepy. Jak ja mogłem do tego dopuścić.
- To nie twoja wina. - Szepnęłam.
- Moja! Jestem twoim starszym bratem i nie zauważyłem, że coś jest nie tak.
- No już. - Pogłaskałam go po plecach. - Chodźmy do środka.
- I mam siedzieć z nim przy jednym stole?
- Rozprawimy się z nim później.

Wróciliśmy do domu. Mama akurat podała obiad. Przed jedzeniem poszłam szybko do łazienki, żeby ogarnąć twarz, by nie było widać, że płakałam. Po kilku minutach zasiadłam przy stole razem z rodziną. Matt na mnie patrzył badawczo. Usmiechnęłam się delikatnie do niego i zaczęłam jeść. W pewnym momencie on odszedł od stołu. Mama na mnie spojrzała, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Po chwili wrócił z kwiatami i jakąś butelką.

- Proszę bardzo to dla Pani, Pani Grażyno. - Usmiechnął się i wręczył jej kwiaty, a potem podszedł do mojego ojca i wręczył mu jakiś wykwintny alkohol. - Jak wiedzą Państwo kocham Państwa córkę całym swoim sercem. Jest dla mnie najlepszą rzeczą, jaka mogła mi się przytrafić. - Mówił a ja z Michałem zaczęłam pić napój, a okazał się to kiepski pomysł. - Aniu. - Usłyszałam.

Moja mama zakryła usta dłońmi, tata siedział zaszokowany. Matt klęczał na jedno kolano z otwartym pudełkiem w ręce.

- Wyjdziesz za mnie? - Spytał, a ja i Michał wypluliśmy przed siebie wszystko co mieliśmy w buziach..
 

sobota, 1 października 2016

Rozdział 4

      Serce razem z żołądkiem podeszły mi do gardła. Ciśnienie urosło mi do chyba trzystu. Gdy brat na mnie patrzył i wyczekiwał odpowiedzi, ja nie umiałam wypowiedzieć nawet słowa. Spojrzałam na swojego chłopaka. Nie chciałam go wsypać, mimo że on był temu wszystkiemu winny.

- Wiesz jaka potrafi być ze mnie niezdara. - Usmiechnełam się delikatnie. - Przy pakowaniu uderzyłam w rant szafki. nie wymierzyłam.

       Michał patrzył na mnie badawczo, ale chyba udało mi się mu wcisnąć te bajeczke, bo jego wyraz twarzy złagodniał. Anderson też odetchnął z ulgą.

- Ty ciamajdo - Zasmiał się po chwili, a ja mu zawtórowałam dość nerwowo. - Ja wiedziałem, że potrafiłaś mieć włączoną funkcję samookaleczania, ale żeby aż tak?
- Byś się zdziwił. - Odezwał się Matt. - Żebyś widział jej zapasy z workiem z ubraniami to sam byś się uśmiał. Taka komedia. - Zaczał się śmiać, a mój brat zaraz z nim.

       Wzięłam głęboki oddech i odetchnęłam z ulgą. Weszlismy po chwili do domu mojego ukochanego braciszka. Tam przywitała nas Dagmara i Oliwier.

- Ciocia! - od razu się na mnie mały rzucił.
- Hej! O rany ale ty wyrosłeś! Niedługo ciotkę przerosniesz! - Zaśmiałam się i go wyściskałam. - Cześć Dagmara.
- Hej Anka. - Przytuliła mnie mocno. - No ładnie się wyrobiłaś, tylko co ta za śliwa pod okiem? - Spytała.
- Ja i szafki to nie jest dobre połączenie. - Usmiechnełam sie. - A gdzie Antoś? - Spytałam.
- Śpi. Jak zawsze ma dużo energii i broi jak najęty, tak teraz śpi.
- Ma młody wyczucie. - Stwierdziłam.

       Nie sądziłam nawet, że potrafię tak dobrze kłamać, albo oni tak dobrze udawać. Nigdy im nie mówiłam, o problemach moich i Matta i o tych incydentach.
       Moja szwagierka zrobiła jedzenia jak dla całej drużyny, a było nas tylko pięcioro z racji tego, że mały jeszcze spał. Nie obyło się bez śmiechów i oczywiście odrobiny alkoholu. Chociaż na trochę mogłam zapomnieć o codziennych problemach.

- A jak tam z uczelnią? Załatwiłaś wszystkie formalności?
- Tak, wiesz mimo mieszkania w Kazaniu jakoś nie było mi specjalnie cięzko studiować, bo raz że czesne mam zapłacone, na uczelni pojawiałam się jak mi pasowało. Prace wszystkie były terminowo, więc profesorzy i cała reszta nie miała się do czego przyczepić. - Stwierdziłam.
- A teraz zamierzasz cześciej być na uczelni?
- Jak mieszkam niemalże na miejscu to tak. - usmiechnełam sie do przyjmującego PGE Skry.
- to dobrze. W ogóle rodzice to chyba już nie mogą się doczekać, aż cię zobaczą. Tata w szczególności.
- No jutro ich zamierzam odwiedzić. Wy będziecie na treningu to ja sobie tam poogarniam co trzeba
- No i fajnie, bo serio bardzo się stęsknili.
- to ich na sto procent odwiedze, bo ja też się stęskniłam. - Usmiechnełam się.

      Po kilku godzinach postanowiłam z Mattem pożegnać się z moim bratem i jego rodziną i podjechaliśmy do swojego domu, który był cztery budynki dalej. Uzgodniłam z Amerykaninem, że trochę rzeczy wniesiemy, a resztę zostawimy na nastepny dzien.

~*~

     Tak mineły nam wakacje i zaczęły się przygotowania do nowego sezonu Plus Ligi. A szły już one pełną parą. Z rodzicami widywałam się co najmniej raz w tygodniu. Oczywiście zapytali o moje limo, ale wybrnęłam z tego jak z Michałem.
     Odkąd przeniosłam się z Andersonem do Polski cała ta fala incydentów ucichła, lecz niestety na bardzo krótko. Z każdym dniem traciłam nadzieje, że kiedykolwiek będzie jak kiedyś. gdy rodzina i znajomi z klubu zapraszali nas na posiadówki i obiady i inne rzeczy udawałam w żywe oczy, że wszystko między nami kwitnie. Po powrocie do domu zaczynał się zazwyczaj największy z moich koszmarów, bo w miejscu, w którym powinnam czuć się swobodnie, a byłam coraz bardziej intruzem i niewolnikiem aniżeli domownikiem. Matt nie panował nad swoimi emocjami, nad gniewem i agresją. Nie panował nad niczym. Potrafił robić mi awantury o najmniejsze błahostki. 

- Mam tego do kurwy nędzy dość! - Wydarłam się na niego zapłakana i poszłam ubrać buty. 
- Myślisz, że wyjdziesz z tego domu?! Nigdzie nie wychodzisz! 
- Jeszcze zobaczymy! 
- Chcesz się przekonać? - Warknął i podszedł do mnie. - Wypierdalaj do tego salonu, bo ci pomogę! Nie wyjdziesz nigdzie bez mojego pozwolenia! 
- Chyba jesteś niepoważny! 

I wtedy znowu wymierzył mi siarczysty policzek. 

- Następnym razem nie będę miły. Oddawaj klucze i telefon. 
- Matt czy ty upadłeś na głowę do reszty!? Co w ciebie wstąpiło?! 
- ODDAWAJ! - wydarł się potwornie kolejny raz, tak że aż podskoczyłam. 

Oczywiście, że się na to nie zgodziłam. W końcu ponownie tego dnia doszło do rękoczynów. Zaczął mną szarpać i potrząsać byle by dostał to co chciał. W końcu chwyciłam wazon i rozbiłam na jego głowie. Ogłuszyło go to całkowicie. Wykorzystałam momentalnie sytuacje, zabrałam bluzę i wybiegłam z domu. Biegłam przed siebie byle jak najdalej z tamtego miejsca. 

- Anka?! - Usłyszałam. - Ania co się stało? Hej zaczekaj! 

     Wtedy dopiero rozpoznałam głos a był to Srećko Lisinac. Złapał mnie za ramię i zatrzymał. Jęknęłam głośno z bólu. 

- Matko boska co ci się stało?! - Spytał. - Ania?

     Nie odpowiedziałam tylko schowałam twarz w dłoniach i dałam upust wszystkiemu co gromadziło się we mnie od dłuższego czasu. Środkowy bloku nie czekał tylko mnie przytulił i zaczał uspokajać.

- No dobra chodźmy do mnie. No już nie płacz. - mówił spokojnie i poszlismy do jego mieszkania. 

     Tam zrobił mi herbatę i przemył zadrapania i szramy. Skoro Serb już tyle widział to nie mogłam mu mydlic oczu kolejną bajeczką z szafką czy inna sytuacją, a tych opowiastek było naprawdę sporo. W milczeniu odkaził wszystkie rany i w końcu się odezwał. 

- Matt to zrobił? 
- Tak. - Odpowiedziałam szeptem i w końcu spojrzałam na niego, a ten tylko potaknął głową. 
- Poprzednie też? 
- Tak. 
- Michał wie, że regularnie on podnosi na Ciebie rękę? 
- Nie i nie może się dowiedzieć. 
- Ania... W końcu przez niego wylądujesz w szpitalu, nie możesz przed nim tego ukrywać. W końcu to twój brat. 
- A co ja mogę? - Spytałam ze łzami w oczach. - rodzice widzą w nim idealnego kandydata na zięcia. Matt podpisał z klubem kontrakt na dwa sezony.
- Tu bardziej chodzi o twoje zdrowie i bezpieczeństwo, bo ani jednego ani drugiego nie masz. Ania jak najszybciej powiedz to Michałowi. 
- Nie mogę! Matt mnie za bardzo kontroluje. Kontroluje z kim pisze, chce mnie zamykać w domu podczas gdy on wychodzi sobie z wami lub na trening, muszę robić wszystko pod jego dyktando, a jeśli się sprzeciwie... 
- To kończy się tak? 
- A nawet gorzej. - wyszeptałam. 
- Moim zdaniem powinnaś komuś jeszcze o tym powiedzieć, bo to się może tragicznie skonczyć. 
- Srećko... On nie może się dowiedzieć, bo wtedy dopiero rozpęta się prawdziwe piekło.
- Ale ja ani nikt z drużyny już nie pozwoli, żeby cię skrzywdził lub się chociaż do Ciebie zbliżył.
- Matt nie może się dowiedzieć, że ty wiesz.
- No dobra.  Coś jeszcze ci robi? Zmusza cię do seksu czy coś? 

       Na to pytanie sam dobrze znał odpowiedź. Byłam zniszczona i fizycznie i psychicznie. Tak się nie dało żyć, to była jakaś kompletna porażka. Dopiero po dwóch godzinach opuściłam jego mieszkanie.  Dość powolnym krokiem szłam w stronę swojego domu. Najgorsze było to, że nie miałam odwagi się przyznać do tego nikomu. Było mi po prostu wstyd za siebie, za to że tak sobie dałam. Im bliżej znajdowałam się naszego domu, tym bardziej nie chciałam tam wracać. W końcu gdy dotarłam zobaczyłam Andersona siedzącego na schodkach i palącego papierosa. Znowu poczułam znany mi już ścisk w żołądku. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Weszłam od tak do środka i poszłam od razu się wykąpac i zamknęłam się w sypialni i poszłam spać.