Dzień zaczęłam od typowej, porannej toalety. Nie miałam żadnych planów na ten dzień, więc ubrałam się w wygodny dres, a na ramiona zarzuciłam klubową bluzę swojego ukochanego. Zeszłam do kuchni. Już na schodach unosił się piękny zapach naleśników i syropu klonowego. Gdy zajrzałam do pomieszczenia, przy kuchence stał i rządził Matthew.
-Dzień dobry. - Powiedziałam. - Ale pięknie pachnie.
- To siadaj do stołu. - Usłyszałam.
- Coś się stało? - Spytałam z lekką niepewnością i podeszłam do siatkarza.
Gdy tylko dotknęłam delikatnie jego barku wzdrygnął się, jakby nie wiadomo kto go dotknął. Zobaczyłam, że na twarzy przy oku ma siniaka.
- Co się stało?
- Nic, uderzyłem się. - mruknął.
- Matt, gapo jedna. - Wyjęłam z lodówki zimny okład i przyłożyłam ostrożnie do jego twarzy.
Mimo moich szaleńczych 170 centymetrów wzrostu udało mi się do jego twarzy dosięgnąć. Syknął i odskoczył jak oparzony. Spojrzał na mnie jak dzikie, wystraszone zwierzę. Byłam zaskoczona i zszokowana jego zachowaniem. Odłożyłam okład do lodówki zrezygnowana.
- Ania przepraszam. - Jęknął, gdy objął mnie w pasie i złożył pocałunek na moich włosach.
- Słońce, co się dzieje?
- Wczoraj jakiś typ do mnie fikał, no i... Doszło do rękoczynów.
- Matt! - Krzyknęłam i się odsunęłam od niego.
- Tym razem miałem powód!
- Czy masz czy nie, nie znaczy, że masz lać każdego po mordzie, bo ci się nie spodoba, co mówi! Jezu jesteś głupi jak pęk słomy!
- No świetnie.
- Zajebiście. - Prychnęłam i wyszłam z kuchni.
- Anka! Śniadanie!
- Straciłam apetyt, dziękuję. - Odpowiedziałam już wkurzona na swojego mężczyznę do granic możliwości.
To nie był pierwszy raz, gdy wracał z poobijaną twarzą lub inną częścią ciała. To już był któryś przypadek z kolei. Szczerze nie podobało mi się to, jak Anderson nie umiał nad sobą zapanować. Czasami nawet zastanawiałam się, jak on wytrzymuje na meczach.
Usiadłam na łóżku w naszej sypialni i odgarnęłam włosy z czoła. Nie tak chciałam zacząć nowy dzień. Nie od kłótni. Wzięłam swój telefon. Chciałam napisać do swojego brata. Strasznie tęskniłam za Bełchatowem, Łodzią i ogólnie za domem.
- Ania. - Usłyszałam. - Musisz jeść.
- Matt co się z tobą dzieje? Jesteś agresywny, chłodny... - Powiedziałam zmartwiona.
- Mam gorszy okres w życiu. Chyba potrzebuję odpoczynku od tej całej presji związanej z siatkówką. - Usiadł obok mnie i podał mi talerz.
- Kochanie cokolwiek by się nie działo to możesz mi powiedzieć, przecież wiesz. - Ujęłam jego dłoń.
- Wiem, wiem. - Odpowiedział. - Mam też dla Ciebie wiadomość.
- Co jest? - Spytałam
- Podpisałem kontrakt z PGE Skrą Bełchatów.
- Nie mówisz serio. - Zabłyszczały mi się oczy.
- Mówię. - Zaśmiał się cicho. - Przeprowadzamy się do Polski.
- O mój Boże tak się cieszę! - pisnęłam głośno i rzuciłam się mu na szyję. - Kiedy się przeprowadzamy?
- W sumie na dniach. - Uśmiechnął się.
Patrzyłam na niego oniemiała. Tego się nie spodziewałam. Tak bardzo tęskniłam za domem, a ten podpisał kontrakt z klubem, w którym grał mój starszy brat. Niemal z marszu zaczęłam pakowanie. Anderson, gdy zobaczył mnie taką, zaczął się śmiać.
- Dobra, ja zmiatam na trening, ostatni. A ty się nie przemęczaj. - Uśmiechnął się.
- Okej. - Podeszłam do niego i stanęłam na palcach, a następnie pocałowałam z czułością.
- No dobra, mała. - Zaśmiał się mi w usta, wziął torbę i zniknął za drzwiami.
Od razu chwyciłam za swój telefon i wybrałam numer swojego brata.
- No hej młoda, co jest?
- Zgadnij, kto wraca do Polski. - Pisnęłam.
- No co ty dajesz! Kiedy?
- Na dniach! Matt podpisał kontrakt ze Skrą! Nie wiem na ile, ale na sezon co najmniej. - Zaśmiałam się.
- O ja pierdziele! Chcę wiedzieć, kiedy przyjeżdżacie! Musimy to oblać!
- No koniecznie! - Pisnęlam. - Dobra muszę kończyć, pakować się trzeba.
- Chyba po raz pierwszy raz w życiu słyszę cię aż tak zajaraną. - Usłyszałam jego śmiech.
- Serio? - Spytałam.
- No. Dobra ty się tam pakuj, do zobaczenia w Bełchatowie, mała.
- Nooo trzymaj się, brat. - Zaśmiałam się i rozłączyłam.
Zabrałam się za pakowanie naszych ubrań. Nie spodziewałam, że ich ilość mnie aż tak przerośnie. Cała garderoba wyglądała jak jedno wielkie pobojowisko. Gdy siedziałam w salonie i pakowałam dokumenty, a było już późne popołudnie usłyszałam trzask drzwi. Uniosłam głowę.
- Hej kochanie. - Powiedziałam.
- A idź pan w chuj. - Usłyszałam jego wiązankę. - Kurwa mać co tu się stało?! Anka! - Zaraz tu przybiegł szybciej niż Bolt.
- Nie krzycz tak, cała dzielnica cię słyszy.
- Jebie mnie to. Co tam kurwa jest?! - Wrzasnął.
- Matt ogarnij się! Przecież się wyprowadzamy, a jest bajzel w papierach więc to porządkuję!
- Robiąc większy syf?
- Matt uspokój się. - Powiedziałam stanowczo. - Do cholery jasnej, krzycz sobie na treningu, ale jesteś w domu, więc się na mnie nie wyżywaj! Jak chcesz ochłonąć to tam jest balkon.
W tym momencie, w jego oczach zauważyłam taki gniew, jakiego wcześniej nigdy nie widziałam. W pewnym momencie usłyszałam tylko świst. Siatkarz zamachnął się. Wtedy poczułam jego siłę na swojej twarzy. Aż się obróciłam. Na bezdechu spojrzałam na niego ze łzami w oczach. Dopiero wtedy zbladł. Uświadomił sobie co zrobił.
- Ja pierdole Ania, przepraszam. - Jęknął i złapał się za głowę i ruszył w moją stronę.
- Nie zbliżaj się do mnie. - Odsunęłam się automatycznie i z prędkością Forresta pobiegłam do łazienki i tam się zabarykadowałam i dałam upust wszystkim swoim emocjom.
No to się dzieje. Mam ochotę znaleźć Matta i mu przyłożyć za to co jej zrobił. Genialny rozdział :) Czekam na kolejny i życzę dużo weny :*
OdpowiedzUsuńWitam:) Wpadłam tu bo Matt jest i z całą pewnością ZOSTAJĘ <3
OdpowiedzUsuńAle ale... To nie tak ma być. Ja tam za Andersonem murem, więc nie zrazisz mnie do niego nigdy XD No dobra, szkoda jej;pp
Informuj o nowościach bo zaczyna się fascynująco!
+ Zapraszam do mnie;)
http://mamjeszczewsobietacholernawiare.blogspot.com
Dużooo weny♥
świetny :)
OdpowiedzUsuńSuper, zdecydowanie zostaję:))
OdpowiedzUsuńjest super, nigdy nie widziałam czegoś podobnego zapowiada się ciekawie :) weny ;)
OdpowiedzUsuńNieeeeeeee!!! Dlaczego Matt jest taki zły? :(
OdpowiedzUsuń